Jak widzicie wróciłam już z moich mini koloni z Violettą i teraz postanawiam wam zdać relację.
No więc zacznijmy od tego, że wiele zajęć z naszych koloni było połączonych z koloniami Robinsonów.
Pierwszego dnia było trochę nudno. Zaczęliśmy się poznawać i było dużo zabaw żeby zapamiętać swoje imiona. Okazało się, że oprócz mnie i mojej przyjaciółki nie było nikogo starszego tylko same młodsze dzieci, ale szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi to. Już po zapoznaniu się poszliśmy na obiad, a następnie do swoich pokoi żeby się rozpakować. Pokoje były super. W każdym było 3 - 6 łóżek, własna łazienka oraz telewizorek, którego jakoś nie mogłyśmy podłączyć. Już po rozpakowaniu się zaczęliśmy zajęcia pantomimiczne. Było super!! Uczyliśmy się jak pokazać że jesteśmy w zamkniętym pudełku, że odbijamy piłkę itp. mimo że może wydawać się to łatwe to wcale takie nie jest. Po kilku godzinach ćwiczeń, coś tam nam się udawało i poszliśmy na kolację. Po kolacji poszliśmy do pokoju i przebraliśmy się, a potem ruszyliśmy na plener party :D
Drugi dzień zaczął się bardzo wcześnie, ponieważ ktoś latał po korytarzu i pukał do wszystkich drzwi po kolei. Po śniadaniu udaliśmy się do pokoi, a następnie pojechaliśmy na wycieczkę do parku safari. Ja z Gosią, na początku gniotłyśmy się w przyczepie z wszystkimi innymi, jednak w połowie drogi poprosiłyśmy i pan pozwolił nam się przesiąść do samochodu. Tam było najlepiej. Na wyciągniecie ręki były kozy, jelenie, sarny, daniele, cielęta, lamy, byki i wiele więcej. Jak wróciłyśmy, poszliśmy na obiad (swoją drogą bardzo smaczny) i udaliśmy się do sali gdzie szykowałyśmy się na "wyjście na estradę" tz. malowałyśmy paznokcie, zaplatałyśmy warkoczyki z wstążek itp. Wieczorem po kolacji poszliśmy do sali tanecznej, a tam razem z Robinsonami mieliśmy zbudować ogromny statek w którym zmieścimy się (były 2 grupy) a następnie graliśmy w tych statkach.
Trzeci dzień był jednym z najbardziej męczących. Rano wybraliśmy się razem z robinsonami na poszukiwanie wskazówek od "prawdziwego Robinsona Cruzoe". Lataliśmy po całym lesie i szukaliśmy pomarańczowych lampionów oraz owoców przyczepionych do drzew, a następnie mieliśmy znaleźć prezent od jakiegoś tam szamana którym okazała się laska.
Po obiedzie, mieliśmy zajęcia z tańca i śpiewu. Do samej kolacji uczyliśmy się (poprawnie!) śpiewać piosenki Violetty i tańczyć typowo latynoskie tańce czyli np. salsę. Po kolacji było ognisko.
Ostatniego dnia koloni było chyba najlepiej. Na początku, razem z robinsonami poszliśmy na podchody. Ja byłam w drużynie która się chowa. Przeprowadziliśmy ich przez cały las, następnie w grupie, gdy robinsonowie budowali tratwę, my projektowałyśmy swoje własne stroje, które potem miałyśmy założyć i przejść w nich na wybiegu. Po tych zajęciach poszliśmy na plaże pływać, a następnie na obiad. Po obiedzie była już ostatnia atrakcja czyli... Park linowy. Tak się bałam, ale jednak go przeszłam, bez żadnej wpadki. Na konie dostaliśmy prezenty i rozjechaliśmy się do domów.
Te kolonie bardzo mi się podobały mimo że może trochę mało było rzeczy związanych z Violettą itp. A wy byliście na jakiś koloniach? Jak się wam tam podobało.
PS. Ciekawe czy dotrwaliście w tej mojej relacji do końca :D
Tez byłam na kolonii z Violetty 10 dniowej codziennie zajęcia taneczne i też śpiewaliśmy !
OdpowiedzUsuń